Bł. Józef Gérard – Ojciec wszystkich
Narodziny: 12 marca 1831 roku
Chrzest: 13 marca 1831 roku
Pierwsza Komunia: 2 kwietnia
Bierzmowanie: 24 marca 1844 roku
Nowicjat: 9 maja 1851 roku
Śluby wieczyste: 10 maja 1852 roku
Diakonat: 3 kwietnia 1853 roku
Święcenia kapłańskie: 18 lutego 1854 roku
Śmierć: 29 maja 1916 roku
Miejsce pochówku: Roma Ha’Ma-Jesu
Teksty biblijne do rozważenia:
Iz 52, 7-10; Ps 15; 1 Kor 5, 14-20; Mt 28, 16-20; Mk 16, 15-20
Medytacja:
Błogosławiony Józef Gérard urodził się niedaleko Nancy, stolicy Lotaryngii we Francji, kilka kilometrów na północny wschód od Nancy, w miejscowości Bouxières-aux-Chênes. Przyszedł na świat w rodzinie chrześcijańskiej. Jego ojciec, Jan Gérard, był ciężko pracującym rolnikiem, który wspierał swojego proboszcza w pracy charytatywnej na terenie parafii, co również zainspirowało Józefa, by sam stał się pracowitym człowiekiem. Natomiast jego matka Urszula Gérard zaszczepiła w nim sumienną i delikatną pobożność, która stała się dominującą cechą jego życia. Odegrała bardzo ważną rolę w życiu religijnym swojego syna Józefa. W większości przypadków to, czego uczymy się od naszych rodziców, w znacznym stopniu wpływa na to, kim jesteśmy dzisiaj. Tak właśnie było w przypadku ojca Gérarda. Dzięki swoim rodzicom stał się dobrym człowiekiem.
Młody Józef opiekował się końmi, wołami i owcami swojego ojca. Jako pasterz Józef zaczął uczyć się odpowiedzialności i siły, gdyż cały dzień spędzał samotnie doglądając zwierząt. Nie był przyzwyczajony do przebywania w towarzystwie swoich kolegów. Lubił być sam, aby mieć czas na modlitwę. W domu modlili się razem w gronie rodziny, a on często prowadził modlitwy jako najstarszy syn. Modlitwa od dzieciństwa była częścią jego życia.
Józef, jak każde inne dziecko w jego wieku, chodził do szkoły. Mówi się, że został powierzony zakonnicy, siostrze Otylii, która uczyła go katechizmu. Józef był bardzo oddany Najświętszemu Sercu, Najświętszej Eucharystii i Najświętszej Maryi Pannie. Siostra Otylia towarzyszyła młodemu Józefowi w przygotowaniu do Pierwszej Komunii Świętej. Praca Otylii była tak owocna, że nawet w wieku 82 lat ojciec Gérard nie mógł zapomnieć pięknego dnia swojej Pierwszej Komunii. Właśnie wtedy ojciec Gérard pogłębił swoją miłość do Matki Bożej i Eucharystii. W wieku ośmiu lat Józef usłyszał powołanie do kapłaństwa. Wszystko, czego nauczył się od rodziców i siostry Otylii, sprawiło, że pragnął ofiarować swoje życie za zbawienie dusz.
W 1839 roku Józef Gérard wstąpił do Niższego Seminarium Duchownego w Pont-a-Mousson, a następnie w Wyższym Seminarium Duchownym rozpoczął studia teologiczne. Podczas pobytu w Wyższym Seminarium Duchownym odwiedzili go dwaj oblaci: ojcowie Jean-Nicolas Laverlochère i Léonard Baveux. Ci dwaj oblaci podzielili się swoim doświadczeniem misyjnym w Kanadzie i wielką potrzebą głoszenia Dobrej Nowiny ubogim. Józef poznał zgromadzenie i mimo trudnych doświadczeń postanowił do niego wstąpić. Powodem, dla którego zdecydował się wstąpić do oblatów był fakt, że zgromadzenie nosiło imię Najświętszej Maryi Panny i było zgromadzeniem misyjnym. Dzięki głębokiej miłości do Matki Bożej był gotowy, aby bez wahania zostać misjonarzem. Kiedy rodzice zgodzili się z jego pragnieniem wstąpienia do oblatów, złożył swoje śluby przed figurą Najświętszej Maryi Panny w Notre-Dame de Sion. Bycie misjonarzem to wielkie wyzwanie, które można podjąć tylko dzięki głębokiej wierze i miłości do Kościoła, zwłaszcza w tamtych czasach, kiedy niełatwo było o zaspokojenie nawet podstawowych potrzeb.
Gdy przebywał w domu formacyjnym, jego formatorzy uważali go za świętego. Mistrz nowicjatu napisał o nim do biskupa de Mazenoda: Myślę, że Matka Boża chce zrobić z niego małego świętego. Było jasne, że brat Józef od najmłodszych lat chciał zostać świętym. Fakt, że lubił modlić się samotnie, pilnując zwierząt swojego ojca, pokazuje, że już wtedy odpowiadał na Boże wezwanie do świętości. Był bardzo szczęśliwy 10 maja 1852 roku w dniu złożenia ślubów wieczystych.
3 kwietnia 1853 roku scholastyk Józef Gérard został wyświęcony na diakona przez biskupa Marsylii Eugeniusza de Mazenoda. Płonąc gorliwością o zbawienie dusz i miłością do Stowarzyszenia Józef i jego współbracia, jak również biskup de Mazenod byli tego dnia bardzo wzruszeni i wylewali łzy. Płakali, ponieważ zdawali sobie sprawę z powagi swojej decyzji, z palącej potrzeby zbawienia dusz i z całkowitego oddania się Bogu.
Diakon Józef Gérard porzucił wszystko i udał się do miejsca, w którym nigdy wcześniej nie był, do Afryki Południowej. Młody 22-letni człowiek dla Ewangelii zostawił na zawsze swoich rodziców, rodzeństwo, rodzinę i przyjaciół. Zastanawiam się, co chodziło mu po głowie tego dnia, kiedy żegnał się z najbliższymi. Myślę, że to jego niewzruszona wiara sprawiła, że wszystko się udało. Apostoł Paweł, dzięki swojej wierze w Jezusa Chrystusa, powiedział: Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia (Flp 4,13). Myślę, że to samo powiedział Józef Gérard. Inaczej nie byłby tak silny i pełen zapału w swojej pracy apostolskiej.
Od dnia, kiedy opuścił Francję, aż do dnia, w którym wydał ostatnie tchnienie, widzimy człowieka, który w swojej misji polegał na Bogu. Dzięki mocy Bożej stał się ojcem, uzdrowicielem i świętym.
Podróż Józefa do Afryki Południowej wcale nie była łatwa. Wiemy, że ich statek został zepchnięty przez wiatr na Mauritius, gdzie spędzili kilka miesięcy zanim dotarli do celu. 25 stycznia 1854 roku Józef Gérard i jego współbracia przybyli do portu w Durbanie. Po święceniach 18 lutego 1854 roku pełen energii ojciec Gérard rozpoczął pracę ewangelizacyjną. Jego praca misyjna wśród Zulusów nie była wcale łatwa. Przez dziesięć lat nie udało mu się nawrócić ani jednej osoby. Bardzo cierpiał, gdyż ludzie byli uprzedzeni wobec misjonarzy. Jego praca wśród Zulusów wydawała się być całkowitą porażką, ale owoce przyszły później. Nawet w tych mrocznych chwilach na początku doświadczenia misyjnego, ojciec Gérard nigdy nie stracił nadziei.
W tych trudnych momentach ojciec Gérard nie myślał o powrocie do Europy, ale za radą Założyciela postanowił iść dalej. Dla tych, którzy pokładają swoją ufność w Panu, Bóg zawsze będzie po ich stronie. Kiedy dotarli do wodza Moshoeshoe, dzięki ciepłemu przyjęciu przez wodza i jego ludzi zabłysło światło nadziei. Basutosi otworzyli swoje serca, aby przyjąć Dobrą Nowinę. W bardzo krótkim czasie, w październiku 1865 roku, siedem dorosłych osób przyjęło chrzest.
Ojciec Józef Gérard, apostoł ubogich i chorych. Rosnąca liczba chrześcijan zachęcała ojca Gérarda do jeszcze większego zaangażowania w pracę misyjną. Był to kapłan dobrze znający naukę Kościoła i odznaczający się gorącą miłością do chorych i ubogich. W 1865 roku ukazał się pierwszy katechizm w języku sesotho. Dbał o to, by ludzie znali wszystko, co jest zawarte w nauce Kościoła i potrafili się modlić. Ojciec Gérard z takim zaangażowaniem odprawiał Mszę Świętą, że ludzie czuli, że trwają na modlitwie nawet jeśli nie rozumieli łaciny.
Ojciec Gérard słynął również z odwiedzania chorych i ubogich. Jeździł na swoim koniu Artabanie i szedł wszędzie w poszukiwaniu zagubionej owcy. W jego sercu był zawsze jego lud. Wchodził nawet do chat, do których niektórzy nie chcieli wchodzić. Był doradcą umierających; słuchał spowiedzi i namaszczał ich przed śmiercią. Nawet w podeszłym wieku, kiedy nie mógł już jeździć konno, mężczyźni pomagali mu wsiadać i zsiadać z konia. Nie pozwolił, aby jego fizyczne osłabienie uniemożliwiło mu wykonywanie Bożego dzieła.
Kiedy jego siły już na to nie pozwalały, wycofał się z pracy apostolskiej i pozostał człowiekiem modlitwy i kierownikiem duchowym chrześcijan. Z powodu ciężkich prób i chorób, które przechodził, ojciec Gérard wyglądał na starszego.
Kiedy nadszedł czas, apostoł Basutosów umarł szczęśliwy, bo zrobił wszystko, co mógł dla zbawienia dusz. Był dobrze przygotowany i gotowy do pójścia do nieba. Swoją ostatnią Mszę Świętą odprawił w niedzielę 24 maja 1914 roku. Tego samego dnia biskup Jules Cenez OMI udzielił mu sakramentu namaszczenia chorych, który przyjął z wielką radością. Odnowił też swoje śluby zakonne. W piątek 29 maja 1914 roku wieczorem nasz ukochany ojciec Gérard w obecności swojego przełożonego o. Justina Panneratha OMI i trzech sióstr zakonnych, wydał ostatnie tchnienie. Justin napisał do siostrzenicy ojca we Francji, siostry Anny Magdaleny, że jego śmierć była słodka i spokojna, ponieważ jego życie było święte.
Modlitwa:
Błogosławiony Józefie Gérardzie, w trudach życia pamiętamy o Twojej dobroci dla cierpiących i potrzebujących miłości Pana. Wyproś nam pokój, jedność i zdrowie oraz łaskę wiary, miłości i nadziei. Obyśmy, tak jak Ty stali się ofiarą miłą Niepokalanemu Sercu Maryi i Najświętszemu Sercu Jezusa, który jest Drogą, Prawdą i Życiem. Amen.
(tł. o. R. Tyczyński OMI)